poniedziałek, 16 marca 2015

Motywacyjny kopniak

Instagram to jednak fajna sprawa:D
Od serduszka do serduszka od słowa do słowa i można zawrzeć bardzo sympatyczną znajomość :) Nie wszyscy patrzą tylko na siebie. Są  jeszcze dobrzy i sympatyczni ludzie którzy bezinteresownie niosą pomoc:) Tak , tak . O Tobie mówię Moniko:)
Monika to zdolna bestia i oprócz tego że tworzy piękną biżuterię to jeszcze mogłaby z powodzeniem prowadzić kursy motywacyjne.
Dostałam kilka miłych wiadomości a pośród tylu miłych słów, kopalnię wiedzy.
Monika uświadomiła mnie , że bez ciężkiej pracy stanę w miejscu na poziomie który reprezentuje teraz. I nic poza tym.  Jasne ze niby sama o tym wiedziałam. Jasne ze przeczytałam o tym u Agaty /Qrkoko. Tylko ze nikt wcześniej nie zwrócił się do mnie bezpośrednio.
Weź się Basia za siebie bo szkoda talentu.
Jestem Ci Moniko za to wdzięczna. 
Przeczytam wszystkie Twoje  materiały , nauczę się lutowania :)
Obejrzałam prace Bartosza Ciby z okresu wczesnego i jestem dobrej myśli ;)
Dostałam potężnego kopa motywacyjnego i jestem gotowa działać!
Zagladnijcie na instagram Moniki @morenn.designs cuda się tam dzieją!

Wiara w siebie. Ciężka sprawa.

Jestem dziwnym człowiekiem. Wiem o tym i czas się publicznie do tego przyznać.
Obiecałam sobie kilka rzeczy na początku roku i nawet miałam chwile kiedy byłam gotowa spełnić te obietnice.Chwile.Chwilunie.Chwilusienki.
Pisać regularnie.Do momentu kiedy stwierdziłam komu i po co?  Siostrom,  bratu, tacie i mamie? Mogę z nimi porozmawiać.
Potem chwila refleksji.Moze mam kilku czytających których nie znam?
No ale skoro mam, to gdzie jakieś komentarze?jakieś +1?
Znowu zwątpienie. Pisać? Nie pisać? Może się ośmieszam tylko? Miałam milion tematów. Stwierdziłam ze są głupie i kogo niby miały zainteresować?
BRAK WIARY W SIEBIE po raz pierwszy.
Dotrzeć do większej liczby osób.
Jak? Wymiana lajków odpada.Mam swoje zasady. Prosić znajomych o udostępnianie?  To byłoby śmieszne.
Przestanę pisać, to nie ma sensu.
No a może reklama? Ok ,Ad sense . Ale reklamować moją  wątpliwą radosną twórczość? 
Zrezygnowałam.
BRAK WIARY W SIEBIE po raz drugi.
Postanowiłam tez sobie więcej pracować, ćwiczyć technikę.
Pracuję i ćwiczę.  Mam swój sklep internetowy,  sklep na Etsy I wystawiam swoje prace.Problem jest taki, że jeżeli coś długo u mnie" leży " to czuję do tego niechęć.  To musi być złe, skoro leży.
Im więcej widzę cudzych wrapków, tym mniej lubię swoje.
BRAK WIARY W SIEBIE po raz trzeci.
Przykładów jest więcej, zaczynam świrować.Zaczynam się uzalać a to źle wróży.
Najgorsza myśl jaka mnie męczy to taka ze może rzeczywiście marnuję czas.Swoj i rodziny. Może czas otworzyć oczy . Może to był mój kolejny zły wybór.  Może chęć i pasja to za mało? 
Może BRAK WIARY W SIEBIE  zabija moją pasję?  Powoli ale zabija?

Jestem dziwnym człowiekiem.

wtorek, 3 lutego 2015

Lajki na wymianę? ??

Bezsenność  w dalszym ciągu trzyma mnie mocno w objęciach ☺ Co zrobić. Odeśpię  jutro do południa. Tymczasem siedzę na fb i instagramie  i znowu mi się wydaje, że  albo jestem stara i nic nie rozumiem albo jestem "społecznościowo" zacofana.Albo jedno i drugie ...
Coraz częściej na instagramie dostaję  serduszka od osób, które zajmują  się nagabywaniem tzw.lajkowiczow.
Pytam się po co?Po co mi fałszywe lajki i serduszka? Co to za dziwny biznes? Czy naprawdę są  ludzie tak zdesperowani, że muszą  się  wymieniać polubieniami?
Kiedyś daaaaawno temu kiedy oglądałam jeszcze seriale, śmiałam się z podziału młodzieży w szkołach na tych popularnych i frajerów.
Teraz , żeby być cool&popular trzeba zdobyć jak najwięcej  lajków, bez znaczenia od kogo i w jaki sposób, tak?
To ja nie chcę być cool.Ani popular.
Wolę  robić swoje i wiedzieć,  że tych kilka lajków  i serduszek dostaję  od osób , które moją pracę naprawdę lubią i doceniają.

sobota, 31 stycznia 2015

Tym razem będę gotowa

  Mam już potwierdzenie, że 44 giełda-wystawa minerałów i wyrobów jubilerskich odbędzie się 25 i 26 kwietnia w Spodku:)
  Może się to wydać dziwne ale jeden udział w tym wydarzeniu wystarczył, żebym wiedziała jak  się tym razem przygotować.
 Ponieważ nie mam zamiaru już nigdy z niechęcią patrzeć na własne stoisko, muszę się skupić, zaplanować wszystko dokładnie i nie robić nic na ostatnią chwilę:)
 Jedyne z czego byłam naprawdę zadowolona, patrząc z perspektywy czasu, to moje towarzyszki:)
Jeżeli chodzi o mnie to na pewno wyśpię się porządnie przed pierwszym dniem, bo chociaż twarzy swojej jakoś znacząco zmienić nie mogę to chociaż nie będę wyglądała jak zombie...
Na pewno biżuterię będę prezentować na ekspozytorach, których w grudniu nie miałam.
Z całą pewnością zaprezentuję dwa razy więcej biżuterii, żeby klient miał spory wybór.
Muszę się postarać o jakąś reklamę płynącą z głośników, wiem że można tylko jeszcze nie wiem jak się to załatwia.
Zabiję w sobie lenia i będę gotowa do imprezy dwa dni przed terminem.
 Na razie tyle.Pewnie milion istotnych rzeczy pominęłam ale mam jeszcze troszkę czasu, więc spokojnie, dam radę.


Dzisiaj pracowałam bardzo późno, możliwe że sąsiedzi nie byli zadowoleni kiedy o północy używałam ciężkich sprzętów:)ale co tam. Ustawiłam szlifierkę na najmniejsze obroty i szybciutko się uwinęłam, może jednak nie było nic słychać


czwartek, 29 stycznia 2015

Strach pomyśleć co byłoby dalej.

 Od prawie dziesięciu lat jestem mamą i jeszcze nigdy nie byłam tak przerażona jak teraz.
To co się dzieje z dziećmi w dzisiejszych czasach jest jakimś obłędem.

Od jakiegoś czasu obserwuję zachowanie dzieci w szkole podstawowej, do której chodzą moi chłopcy i to co widzę wprawia mnie w szok totalny.
 Zacznę może od tego, że zawsze kiedy słyszałam, że moja dzielnica to siedlisko zła i patologii byłam prawdziwie oburzona i broniłam moich kochanych Szopienic jak mogłam.Teraz sama nie wiem co myśleć.
 Kiedy starszy syn zaczynał edukację w zerówce, wszystko było super, fajna grupa, prześwietna pani wychowawczyni, bajka po prostu.Pierwsza klasa też niby ok, wychowawczyni wymagająca, nie dająca sobie w kaszę dmuchać a grupa? No cóż, myślała, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Ale już po pierwszym półroczu zauważyłam, że jednak nie wszystko jest takie kolorowe jak myślałam.na 24 osoby w klasie 11 kwalifikowało się do powtórki.Pani się zawzięła, jakoś je podciągnęła i rok skończył się pomyślnie.Jednak w drugiej klasie zaczęły się schody.Tych jedenaścioro dzieci w dalszym ciągu kwalifikowało się do powtórki...Te dzieci nie potrafiły czytać, pisać o liczeniu nie było nawet mowy.Szok.Za każdym razem kiedy była możliwość lataliśmy za Panią z pytaniem czy z naszym synem wszystko ok, czy nie ma zastrzeżeń itp.Nie, spokojnie, on jest w tej grupie która chce i potrafi.
Nasuwało nam się pytanie. Jak to jest możliwe, że ośmiolatek nie potrafi pisać i czytać?Czyja to jest wina?Dziecka czy rodzica?A może wina leży po dwóch stronach?Ponieważ nie dotyczyło to mojego syna, sprawa przestała mnie interesować.Druga klasa się skończyła a wraz z rozpoczęciem kolejnego roku nauki, zaczął się horror.Część dzieci, które z jakichś powodów wiedzy w dalszym ciągu nie przyswajały, postanowiła spędzać czas w szkole w sposób najbardziej im odpowiadający czyli NA DRĘCZENIU INNYCH. Żeby było ciekawiej, nie tylko chłopcy potrafią dręczyć...
Jesteś niski, gruby, chudy,masz słabsze wyniki sportowe, nie masz oryginalnych ciuchów-JESTEŚ ZERO.Najgorzej jest jeżeli rodzice są mniej zamożni.Masz przechlapane.
JAKI NORMALNY CZŁOWIEK UCZY DZIECI DZIELIĆ LUDZI NA BIEDNYCH I BOGATYCH  I UCZY DYSKRYMINACJI Z TAKIEGO POWODU!!! W trzeciej klasie podstawówki dzieci myślą kategoriami, które powinny im być całkowicie obce.

 I tutaj znowu nasunęło się pytanie.Czyja to wina? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że tylko tych dzieci.Przecież dzieci nie są z gruntu złe.Nie rodzą się z negatywnym, chamskim i w dziwny sposób spaczonym nastawieniem do innych ludzi! To środowisko je kształtuje.Najbliższe otoczenie, rodzice, rodzeństwo i ogólnie rodzina daje im przykład jak żyć, jak postępować.
Oczywiście, jeżeli dziecko jest puszczane samopas zaraz po skończeniu lekcji, to przykłady bierze skąd się da. Z ulicy, podwórka, od przypadkowych ludzi, "kolegów na chwilę".
 Odprowadzając synów do szkoły naoglądałam się tyle patologicznych zachowań i dzieci i rodziców, że chciałabym żeby moje dzieci nagle stały się dorosłe, żeby nie musiały tego oglądać jeszcze przez tyle lat. Nie chcę żeby moje dzieci widziały pijanych rodziców odbierających ich kolegów, żeby były bite i popychane bez powodu, żeby wysłuchiwały obelg ,żeby, Boże uchowaj, chciały się przypodobać i robiły to czego się same boją.
 Jest jeszcze kwestia tego, że w szkole ma wychowywać nauczyciel.Kiedy widzę dyżurujących na holu ludzi, zastanawiam się kim oni są? Nauczyciele/wychowawcy czy przypadkowo postawione, zagubione w tłumie rozwrzeszczanych dzieciaków ludki?
Plecaki, kurtki i inne przedmioty latają w powietrzu z taką samą prędkością i intensywnością jak przekleństwa i razy zadawane przez szkolnych bokserów.Dwa metry od dyżurującego dwóch smarkaczy obija chłopaka z ręką w gipsie, wystraszone pierwszaki lawirują między dryblasami  z ostatniej klasy, którzy zajęci szarpaniem się na wzajem przy puszczanej z telefonów "muzyce"(twoja stara to ku....ty złamany ku..)są jakby nie widoczni dla tych, którzy są za nich w czasie lekcyjnym odpowiedzialni.
Ile to razy miałam ochotę złapać jednego i drugiego i ich porządnie wyszarpać za ucho....no ale nie mogę.
 Młodszy syn chodzi do zerówki w tej samej szkole.Tu kolejny szok.Dwoje dzieci nie mówi.W ogóle.
Większością dzieci rodzice się nie interesują. Mam na myśli nie interesują się tym co się z dziećmi dzieje w szkole.Czy mają klej, papier, śniadanie.Nie wiedzą kiedy jest bal, kiedy wyjście do biblioteki, domu kultury.Nie wiedzą że dzisiaj kończą wcześniej lub zaczynają później...

Ponieważ już jakiś czas temu zmieniliśmy miejsce zamieszkania, moi chłopcy na drugi rok zmienią też szkołę.Mam nadzieję, że będzie lepiej.Nie wyobrażam sobie, żeby mogli dalej tkwić w takim środowisku i nie wyobrażam sobie, żeby naszą księżniczkę za kilka lat wpuścić w to "piekiełko".

 Najbardziej mi szkoda ludzi , którzy starają się wychować swoje dzieci najlepiej jak potrafią a otoczenie w jakim te dzieci muszą spędzić kilka godzin dziennie, niszczy cały ich trud.
 Żal mi dzieci, które niczemu winne od najmłodszych lat są zostawione samym sobie..

Nie chce mi się wierzyć, że są ludzie tak nieodpowiedzialni, że pozwalają na to, żeby ich dzieci od najmłodszych lat chłonęły, zamiast przydatnej wiedzy, wiedzę o tym jak bić, poniżać, o tym co robić żeby się nie narobić i o tym jak wyrosnąć na zakałę społeczeństwa.

Cieszę się, że mimo całej patologii jaka otacza moje dzieci, spotkały  one w tej szkole ludzi dobrych, życzliwych i uczciwych, którzy wychowują swoje pociechy na mądrych ludzi i że spotkały 5 BARDZO DOBRYCH nauczycielek o których mogę spokojnie powiedzieć,że są PRAWDZIWYMI pedagogami.

 Teraz piszę o podstawówce.Co będzie w gimnazjum?Strach się bać!











środa, 28 stycznia 2015

CZEGOŚ TU NIE ROZUMIEM- CHYBA SIĘ STARZEJĘ

Dobrych kilka lat temu mieliśmy NK i  zanim ludzie zrozumieli do czego to służy portal stał się narzędziem do podglądania i do chwalenia się, tak było- nie ma się co oszukiwać. NK miało pomóc ZNALEŻĆ  ZNAJOMYCH  Z DAWNYCH SZKOLNYCH LAT  I SKONTAKTOWAĆ SIĘ Z NIMI W CELU UMÓWIENIA SIĘ NA WSPOMINKI ITP.Oczywiście ludzie wykorzystali portal do spotkań.Ale wirtualnych.Mało kto zorganizował spotkanie w realu.Tak jak już wspomniałam głównym celem zakładania kont było pochwalenie się dziećmi, samochodem, domem/mieszkaniem czyli obrazkowe TAKI/I TERAZ JESTEM.
Wszystkim to pasowało i było ok póki NK nie zaatakowały DZIECI w wieku szkolnym.Często 8-9 latki...Wtedy NaszaKlasa stała się prawdziwą klasą,  niestety jak się to skończyło lub może trwa nadal, nie wiem.Konto skasowałam.
Przyszła pora na fejsbuka, początkowo nie wiedziałam jak to się je i co z tym fantem zrobić.Później ogarnęłam i wszystko znowu było ok póki nie zauważyłam, że znowu dzieje się coś dziwnego...

Lajki.
Lajki według mojej wiedzy, służą do pokazania, że się coś lubi a nie do klikania bezmyślnie we wszystko tylko dlatego, że opublikował to mój znajomy.Jeżeli np. znajomy opublikował klip z muzyką, która kompletnie nie jest w moim guście, to nie zalajkuję tego tylko dlatego, że dzień wcześniej on zalajkował mój status np.
Inny przykład, lubię coś co robi mój znajomy(zboczenie zawodowe i miłość do kreatywności)i jednego dnia daję mu lajka bo zrobił coś tak zajefajnego,że mowę mi odjęło.Jest lajk. Jednak kiedy następnym razem coś opublikował a mnie to nie podeszło to oczekuję, że się nie obrazi na śmierć bo nie dostał lajka!No nie podeszło mi i tyle.JA TEŻ SIĘ NIE OBRAŻĘ:)

Złote myśli kogośtam.
Nie rozumiem i chyba mi nie grozi, żeby coś się w tej kwestii zmieniło.Wydaje mi się, że każdy ma na tyle rozumu, że potrafi swoje myśli wyrazić własnymi słowami.Ale nie, po co się wysilać skoro 10 osób, metodą KOPIUJ-WKLEJ , potrafi zalać fb IDENTYCZNYM obrazkiem z IDENTYCZNĄ "złotą myślą".Co śmieszniejsze, ludzie to komentują!
Z innej strony, znajdzie się jeden ludź na dwudziestu, który rzeczywiście swoje myśli, samopoczucie,poglądy opisze w statusie własnymi słowami- CISZA. Większość ma go za idiotę- po co on to pisze?kogo to obchodzi itp,itd.

Zwierzak jako komentarz.
Pliz! Niech mi ktoś to wytłumaczy bo nie ogarniam.
Pies z kwiatkami, serduszkami, bijący brawo, pijący, jedzący, sr....a nie, chyba jeszcze takiego nie ma... Wolę juz jedno słowo typu super, fajne, czy coś tam coś tam ale zwierzaki?
I kolejny fenomen.Odpowiadanie zwierzakiem na zwierzaka! Niedługo ludzie zapomną pisowni, serio, wystarczy przecież zwierzak.

Dziwne statusy.
"do bani", "dupa zbita" ""nie daję rady" ...i koniec. Ale co się stało, żyjesz, wszystko ok? To jest chyba takie budowanie napięcia pt. A niech się głowią i umierają z ciekawości;)

Wirtualne znicze.
Klapa totalna.Chcesz kogoś powspominać, uczcić pamięć-IDŹ NA CMENTARZ-najtańszy znicz kosztuje chyba 2 zł, stać Cię na pewno.Znicz można zapalić też pod krzyżem, nie musisz jechać na drugi koniec kraju.

 Gry fejsbukowe.
Jakby to powiedzieć, jestem maniakiem.Gram w cztery! nie wysyłam zaproszeń tym, którzy tego nie chcą.Oczywiście miałam może dwie czy trzy wpadki i zaproszenia poszły do wszystkich z automatu, niechcący. Przepraszam.


Takie oto kwiatki kwitną na fejsbuku przez niektórych nazywanym fakebookiem:)))
Druga, wg mnie lepsza strona fb to statusy z sensem, ciekawostki wynajdywane w internetach, ciekawe linki, ciekawe dyskusje,które mogą się zacząć od byle błahostki ale są.To mnie cieszy i to lubię.
Dyskusja.
Wg mnie dyskusja to wymiana zdań,poglądów, czasami bardzo odmiennych, bez obrażania siebie na wzajem.
Komentarz.
Sensowny komentarz nie musi być tylko i wyłącznie pochlebny, Każdy ma swoje zdanie i ma prawo je wyrazić.


Gwoli ścisłości, ten wpis nie jest hejtem, nie odbierajcie tego w ten sposób, ja jestem trochę jak pan Bennet z Dumy i Uprzedzenia(kto wie, zrozumie-reszcie polecam do przeczytania;) i to są moje obserwacje nie tylko z mojego konta ale też z konta mojego męża(bez obaw, on wie że jego konto na fb ma dodatkowego obserwatora)

Jeżeli jutro zauważę znacznie zmniejszoną liczbę znajomych... no cóż, zrozumiem:)



wtorek, 27 stycznia 2015

Jestem leniem ale się poprawię

Jak w temacie.
Brakuje mi słów żeby wyrazić swoje niezadowolenie z własnej postawy...Potrzebuję motywacji, może kogoś kto by mnie za każdy przejaw lenistwa trzepnął w ucho.Nawet nie mam się już czym tłumaczyć.Lenistwo jest oznaką słabego charakteru. Szit, że tak powiem.
17 stycznia obiecałam zdjęcia gotowych zegarków, minęło dziesięć dni, mam trzy zegarki i nie pokazałam tu żadnego...
Na początku roku obiecałam regularne wpisy... Tematów miałam milion, jeden spisałam nawet na papierze i co? JESTEM LENIEM. Przepraszam.
Słabe jest to, że o tym w ogóle piszę ale pomyślałam sobie, że nie wyskoczę z nowym tekstem tak ni z gruszki ni z pietruszki, warto by się jakoś usprawiedliwić. Tylko to usprawiedliwienie raczej kiepskie mam.
 Ok, przeczytałam, co napisałam i ani nie czuję się lepiej ani nie wiem co dalej począć.
Może na początek zdjęcia obiecanych zegarków , potem chyba post pod  postem.O dziwnych fejsbukowych zwyczajach.

Ten zegarek, jest mój i tylko mój. Pierwszy z kolekcji, natrudziłam się przy nim niesamowicie, prawie zrezygnowałam ale cieszę sie, że jednak został skończony.



Z tym wcale nie było łatwiej ale miałam już większe pojęcie jak i co z czym do kupy, żeby wszystko miało sens.Dopracowany i wymuskany;)


Ostatni natomiast to droga przez mękę, piekło prawdziwe.Oczywiście sama sobie problemy stwarzam, więc do nikogo nie mogę mieć pretensji. Warto było się męczyć ponieważ, z tego jestem zadowolona najbardziej.Jest duży i masywny, czyli taki jaki ja osobiście chciałabym nosić.

Kolejny, który póki co jest w planach;) będzie tak delikatny jak tylko mi na to pozwoli drut o przekroju 1mm...